fbpx

Adrian Sanger
O psychologii, hipnozie i skuteczności

Samodyscyplina to marketingowa ściema

Wolisz posłuchać?

Twój ulubiony emerytowany komandos biega codziennie o 5:15. Przedsiębiorca z Instagrama, którego tak bardzo podziwiasz codziennie o 5:55 ścieli łóżko, medytuje 20 minut, o 7:00 jest na siłowni, a o 9:00 zjada nisko-węglowodanowe śniadanie 345 kcal.

 

Codziennie. Bez wyjątków. Co za wspaniała samodyscyplina!

 

Ty też tak próbowałeś…

 

Pierwszego dnia czułeś się jak bóg!

 

Po kilku dniach zrobiło się ciężko. Ale przecież na tym polega dyscyplina! „Nie chcę, więc to zrobię!”

Sukces był tuż za rogiem…

 

A potem „przegrałeś” jeden dzień. I kolejny…

 

Coś z Tobą nie tak!

 

Serio? Nierobienie czegoś wbrew naturze oznacza, że czegoś Ci brakuje?

 

Odetchnij. To nie z Tobą jest problem. Problem jest z metodami, które ładnie wyglądają w social media, nabijają zasięgi Twoich idoli, a Ciebie pozostawiają z nieuniknionym poczuciem winy.

Samodyscyplina to ściema

Musimy wyciągnąć na stół 2 fakty.

 

Po pierwsze, mózg, jakkolwiek skomplikowany by nie był… Wyewoluował do tego, by zapewnić Ci przetrwanie jak najniższym kosztem energii. Mózg jest zwyczajnie leniwy.

 

Po drugie, istnieje takie zjawisko jak REAKTANCJA.

Cytując z Wikipedii:

Reaktancja [to] dążenie do przywrócenia wolności wyboru danej osoby zagrożonej przez inną osobę próbującą jej coś narzucić lub czegoś zakazać

Zaryzykuję stwierdzenie, że dotyczy to również narzucania lub zakazywania sobie samemu!

 

Gdy próbujesz narzucić sobie spartańską samodyscyplinę, Twój umysł zaczyna się buntować. I możesz z nim walczyć. Niektórym nawet udaje się wygrać. Ale czy naprawdę chcesz, żeby Twoje życie było ciągłą walką z samym sobą?

Znam to, bo przez wiele lat tego próbowałem.

 

„Adrian, czyli mówisz, że nie ma sensu działać? Mam usiąść na kanapie i otworzyć piwo, bo mózg jest leniwy?”

W żadnym wypadku! Czytaj dalej!

Co zamiast tego?

Myjesz codziennie zęby prawda?

Wiem, czasem Ci się nie chce. Ale robisz to codziennie.

Ale robisz to zawsze o dokładnie tej samej godzinie, dokładnie przez tyle samo czasu? Zakładam, że nie.

Czy ten raz, gdy wróciłeś z imprezy, padłeś na łóżko w ubraniach i nie umyłeś zębów sprawił, że na zawsze przestałeś? Nie. Bo to nie jest samodyscyplina.

Nazywa się to KONSEKWENTNOŚĆ.

 

Jeśli chcesz biegać, nie musisz robić tego codziennie o 5 rano. Nie musisz biegać zawsze dokładnie 5 km. Będą dni, gdy pobiegasz o 16:00. Będą dni, gdy przebiegniesz 1 km. Będą dni, gdy po prostu nie będzie Ci się chciało i tego nie zrobisz.

I wiesz co się wtedy stanie?

NIC.

Nie przerwiesz tego mitycznego ciągu 21 dni (Psst… To kolejny mit!).

Po prostu uśmiechniesz się do siebie i pobiegasz jutro. A potem kolejnego dnia.

 

Nie musisz medytować codziennie 20 minut. Czasem pomedytujesz tylko minutę i nic się nie stanie.

 

Nie musisz uczyć się codziennie 30 słówek nowego języka. Nie musisz robić tego o tej samej porze.

 

Daj sobie wolność wyboru. Dodaj trochę nieprzewidywalności. Nie jesteś robotem. Twoje ciało nie wie, że trzeba chodzić na siłownię w poniedziałki, środy i piątki. Dwa dni przerwy raz na jakiś czas nie zrobią Ci krzywdy.

To co się liczy to KONSEKWENTNOŚĆ.

 

Może nie pochwalisz się na Instagramie, że od 365 dni codziennie ścielisz łóżko, ale… Przynajmniej przez 80% roku to zrobisz.

Odetchnij.

 

PS. Jeśli chcesz zrealizować swoje roczne cele w 90 dni bez ciągłej walki z samym sobą, zerknij TUTAJ.